Ukraiński bohater, a w rzeczywistości pozbawiony skrupułów zbrodniarz. Oto dwa oblicza Romana Szuchewycza, działacza OUN i dowódcy UPA, odpowiedzialnego za ludobójstwo Polaków na Ukrainie Zachodniej.
Marek Koprowski poszukuje odpowiedzi na pytanie, jak doszło do tego, że członek znanej, inteligenckiej rodziny, stał się ukraińskim terrorystą zwalczającym państwo polskie, a następnie współpracownikiem niemieckiego wywiadu. Przybliża jego działalność na Rusi Podkarpackiej, będącej poligonem doświadczalnym OUN. Omawia współudział w tworzeniu batalionu "Nachtigall", który w zamyśle ukraińskich nacjonalistów miał stanowić zalążek ich armii.
Szuchewycz szybko podporządkował sobie zarówno OUN, jak i UPA. Jako faktyczny dyktator starał się działać tak, by za nic nie odpowiadać. Decyzje podejmował formalnie ktoś inny, jak na przykład fikcyjna Ukraińska Główna Rada Wyzwoleńcza.
Jak bardzo zakłamanie i zbrodnie towarzyszyły Szuchewyczowi, autor dowodzi na przykładzie ludobójstwa Polaków w Małopolsce Wschodniej, nazywanej przez niego "wysiedleniami". Jest ono zarazem świadectwem realizowanej polityki fałszowania rzeczywistości i obarczenia winą innych.
Dyktator do końca wierzył w wybuch III wojny światowej. Wskutek tego doszło praktycznie do zagłady ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego. Sowiecka sprawiedliwość dosięgła wszystkich, których ręce unurzane były w polskiej krwi.
Autor opiera swą pracę na wszelkich dostępnych źródłach - dokumentach, wspomnieniach i relacjach, zwłaszcza ukraińskich. Wyjaśnia, dlaczego traktowanie dziś Szuchewycza na Ukrainie jako bohatera musi w Polakach budzić sprzeciw.
UWAGI:
Bibliografia. Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
WYPOŻYCZYŁ:
Nr karty: 619706 od dnia:2024-01-02 Przetrzymana, termin minął: 2024-03-05
Jeden z najlepszych polskich reporterów rzuca nowe światło na rzeź wołyńską. Gdy latem 1943 roku ukraińscy nacjonaliści zaczęli zabijać dziesiątki tysięcy Polaków, ich ukraińscy sąsiedzi musieli wybierać. Jedni pomagali mordować, a czasem nawet zabijali swoje polskie żony i dzieci. Ale inni ryzykowali życie, chowając Polaków na strychach, w schowkach i stodołach. Co spotkało panią Hermaszewską, gdy z półtorarocznym Mirkiem w ramionach uciekała przed banderowcami? Jakim cudem dziesięć tysięcy Polaków przetrwało w pospiesznie zbudowanej warowni, z której nie było żadnej ucieczki? Witpld Szabłowski rusza na Ukrainę, by odnaleźć ostatnich żyjących świadków rzezi wołyńskiej. Jako pierwszy szuka odpowiedzi na pytanie: kim byli Ukraińcy, którzy pomogli wówczas Polakom? Czy żeby ratować innych, trzeba zdradzić swoich? Dlaczego w trudnych czasach największym bohaterstwem bywa zachowanie się po ludzku? Sprawiedliwi zdrajcy to próba odpowiedzi na te ciągle aktualne pytania.
UWAGI:
Na okł.: Gdy jedni mordują, drudzy rzucają się, by ratować. Bibliogr. s. 373-[379].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Tatuś wasz jest w Rosji... : listy kieleckich katyńczyków "Listy kieleckich katyńczyków "
POZ/ODP:
wstęp, wybór i opracowanie Marek Jończyk.
ADRES WYD.:
Warszawa : Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Witolda Gombrowicza w Kielcach ; Instytut Pamięci Narodowej - Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2020.
W latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ukraińscy nacjonaliści wymordowali 100 tysięcy Polaków. Do zbrodni tej posłużyły im głównie prymitywne narzędzia rolnicze - siekiery, widły i cepy. Gdzie wtedy była Armia Krajowa? Gdzie było Polskie Państwo Podziemne? Dlaczego nic nie zrobiono, by ratować polską ludność cywilną? Dlaczego Wołyniacy konali w osamotnieniu? Piotr Zychowicz udziela na te pytania szokującej odpowiedzi. Armia Krajowa zlekceważyła banderowskie zagrożenie, zignorowała liczne ostrzeżenia o nadciągającym niebezpieczeństwie. Wszystkie wysiłki skupiła bowiem na szykowaniu przyszłego powstania - operacji "Burza". Dowódcy AK nie chcieli walczyć z UPA, by nie "trwonić" sił potrzebnych im do walki z Niemcami. Do końca wierzyli, że z banderowcami uda się dogadać. Gdy Polskie Państwo Podziemie podjęło wreszcie interwencję, była ona tragicznie spóźniona i niewystarczająca. Niestety AK na Wołyniu całkowicie zawiodła.
UWAGI:
Bibliografia na stronach 435-442. Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni